• » RiderBlog
  • » klurik
  • » Górska pętelka czyli sto tuzinów kilometrów w weekend.
Najnowsze komentarze
Z dwojga złego wolę podróżować prz...
Z tymi cenami odniesionymi do Skan...
@dokturpotfur Zakładam, że to spo...
Ach, Woodstock... minęło dziesięć ...
->Klurik: Jakby Ci się chciało, pr...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
Moje linki
<brak wpisów>

11.09.2013 11:26

Górska pętelka czyli sto tuzinów kilometrów w weekend.

Pierwszy weekend września 2013 rozpieścił nas piękną pogodą. W taką pogodę drodze się nie odmawia.

Decyzję podjąłem kilka dni wcześniej - jeśli pogoda będzie dopisywać, pojadę w góry, bo jak już wspominałem, mazowsze potrafi znudzić.

Trasę wybrałem z pomocą wujka w goglach1, który okazał się bardzo pomocny w ocenie stanu dróg i poziomu spodziewanych doznań widokowych. Nauczony poprzednimi wypadami szukałem trasy którą ładnie da się podzielić na dwa dni i będzie to w okolicach 1200 kilometrów2. Dajna przewróciła się z wrażenia3.

Spakowałem się oszczędnie, dałem buziaka swojej lepszej połówce, pogłaskałem psa i ruszyłem z mocnym postanowieniem... dotarcia na najbliższą stację benzynową celem przeprowadzenia kontroli ciśnienia w oponach. Kiedy już ilość powietrza była OK4, ruszyłem w dół mapy.

Krajowa część trasy zrobiła się ciekawsza i widoki ładniały z każdym kilometrem, zapowiadając ucztę dla oczu na prostych i małe co nieco dla błędnika na zakrętach. Czułem jak mnie ciągnie żeby jechać dalej i nie skorzystałem z zaproszenia do odbicia na Ustrzyki. Słowackie asfalty były już blisko, a Dajna trzęsła niecierpliwie silnikiem.

Pierwszy dzień dostarczył ładnych widoków, dobrej jakości asfaltów wijących się po wzgórzach, kierowcy samochodów byli bardzo rozsądni, a wszyscy zwalniali grzecznie w miasteczkach. Trochę zaskoczyła mnie ilość Romów, których widziałem niemal w każdej mieścinie, a także w kilku miejscach nazwy miejscowości na niebieskich tabliczkach wypisane cyrylicą, ale w kwestii pochylania się nad zagadnieniami trudnymi, wybrałem pochylanie się w zakrętach.

Słońce ukryło się za górami kiedy dojechałem do miejscowości Červený Kláštor, gdzie rozbiłem namiot niemal nad samym Dunajcem. Godziny spędzone na podziwianiu widoków z siodła, a także boczek zapiekany z oscypkiem, Pltnicka sprica, na popitkę jasny kozel5 i szum wody skutecznie przełączyły mnie w tryb oszczędzania energii.

Obudziłem się tuż przed świtem. Mgła była zimna i gęsta, ale mimo to zebrałem się szybko i ruszyłem w drogę6.

DunajecDunajec. Mgła od dołu.

Jazda we mgle okazała się wyprawą przez lodówkę wobec czego postanowiłem zobaczyć, czy wjechanie na wzgórza górujące nad Jeziorem Czorsztyńskim pozwoli mi przedrzeć się bliżej słońca. Nie myliłem się.

Jezioro
CzorsztyńskieMgła od góry wygląda też fajnie.
Byczenie na słoneczku kiedy w dole tak zimno zajęło mi pewnie z pół godziny.
Albo i godzinę.

Zaintrygowany drogą wiodącą w dół, obrałem kierunek na Nowy Targ. Nie było tego w planach, ale po czym poznać plany jak nie po tym, że to coś co zostało zmodyfikowane w locie?

Jezioro
Czorsztyńskie No weź i nie pojedź dalej taką drogą.
Przecież trzeba zobaczyć co tam jest.

Kiedy już fajna droga się skończyła i zastąpił ją Nowy Targ, nakarmiłem Dajnę wysokooktanową, a siebie ciepłą bułką z ketchupem, musztardą i czymśtam. Przyszła mi do głowy Łysa polana - pętelka dookoła gór będzie ciaśniejsza. Ruszyłem czym prędzej, a droga coraz bardziej ciągnęła mnie do góskich szczytów. Udało mi się nawet wyprzedzić autokar sapiący ostatkiem sił i sypiący tonami węgla w proszku na podjazdach. Usatysfakcjonowany wygranym pojedynkiem zatrzymałem się podziwiać kolejne widoczki.

Tak fajne, że znów mnie ten autokar wyprzedził.

Niebawem znów dogoniłem Ten Autokar. Teraz nie miał szans, był w sidłach korka ciągnącego się do samej Łysej Polany. Szkoda takiej pięknej drogi i ciasnych zakrętów na stanie puszek zderzak w zderzak. Tłoczyli się biedaczki do wjazdu na parking, a tuż za zakrętem, po słowackiej stronie był kolejny, puściutki, nic tylko parkować. Trzeba było ostrożnie ich łyknąć i już byłem za granicą.

Pusto. Droga. Góry.

TatryDroga na Ždiar to dobry asfalt, zakręty, podjazdy i zjazdy oraz takie właśnie widoczki.

Kolejny etap wiódł dookoła Tatr i droga była tak ciekawa, że się nie zatrzymywałem aż do Liptovský Mikuláš gdzie odbiłem na drogę 584584.

584584. Oj chyba tam wrócę.

Zastanawiałem się wcześniej jak górskie zakrętasy zniesie moja Dajna. Przeszło 300 kilo, bagaże, ja, jedna tarcza z przodu, kąt pochylenia główki ramy 34o. Zapowiadało się, że może nie czuć się tam jak ryba w wodzie. Zmieniłem zdanie kiedy ekipa na maszynach pewnej bawarskiej marki zorientowała się, że sprawi mi przyjemność jak zjadą do prawej i dadzą miejsce do wyprzedzania. Dziękuję!
Dajnie się spodobało i sprawnie kłaniała się raz zboczu góry, raz rozległym widokom. Zupełnie przy okazji okazało się, że skyrznia jest tak zestopniowana, że spore odcinki można było pokonywać na jednym biegu. Siły na podjazdach nie brakowało ani razu.

A później, granica i już cały czas krajową 7 do domu. Nawet nie wiem kiedy te 1200 kilometrów się pojawiło na liczniku.

Sporo jeszcze tam dróg zostało, z których widoki zapewne są niezapomniane. W przyszłym sezonie z chęcią wrócimy z Dajną, na wygrzane w górskim słońcu asfalty i do pachnących lasów.

 

 

1) Targeo i Google w połączeniu czynią cuda w planowaniu trasy. Podgląd na jakość asfaltu i ewentualne utrudnienia.

2) Sto tuzinów. Idealnie.

3) Wiatr wiał. Pokrowiec zrobił się jak żagiel, a ona z gracją baletnicy fiknęła na bok. Szczęśliwie nie poddawała się wcześniej terapiom odchudzającym i nie dała sobie wszczepić nigdzie plastiku. Czymże są dwie ryski wobec ogromu wszechświata?

4) Ilość powietrza jest ważna. Szczególnie w dolnych partiach opony.

5) Złoty Bażant też był, ale Kozel wydał mi się tego dnia bardziej kuszący.

6) Zabranie pokrowca na motocykl odpłaciło suchutkim siodłem. Suchy tyłek to podstawa.

584) Co ja Wam będę mówił. Przeszło 20 kilometrów wijącej się, świetnie utrzymanej drogi. Motocykliści i rowerzyści uśmiechnięci i pochyleni w zakrętach. Miny kierowców samochodów jakby bardziej nieobecne, smutne, jak dzieci którym mówimy, że dzisiaj nic nie kupimy i odrywamy od witryny sklepu z zabawkami.

Komentarze : 23
2013-10-19 16:39:21 EasyXJRider

->Klurik: Jakby Ci się chciało, proszę, odezwij się na easyxjrider()wp.pl

2013-10-10 17:20:00 klurik

Spotkanie miłe i dziękuję za lekturę.

@EasyXJRider
Twój komentarz przeczytałem już po fakcie, chociaż kto wie... w Krakowie jestem do soboty rano.

Sobotnie popołudnie z kolei... być może ruszę na wersję skróconą "górskiej pętelki", tym razem rodzinnym kombi. Zobaczymy.

2013-10-09 22:11:44 EasyXJRider

Wypijcie moje zdrowie, jakby można było.

2013-10-09 20:04:29 Klurik

Więc jestem

2013-10-09 15:12:00 sniadanie

klurik ----)> Będę żywił nadzieję przy barze na ulicy Szewskiej 25 (Klub Kulturalny). Mecz zaczyna się o 20, o mnie za barem możesz pytać ok. 19.30. Zapraszam!

2013-10-08 18:59:26 klurik

@sniadanie
Wiele wskazuje na to, że dopiero jutro pojawię się w Krakowie. Lepiej późno niż wcale.

2013-09-20 23:01:58 klurik

@EasyXJRider

Widzisz, już nas dwóch bez konta. Wytarczyła chwila a to już się robi modne. Teraz trzeba będzie ustalić który z nas pierwszy nie miał, co może być trudne.

@sniadanie
Dlatego studiowałem tylko 7 lat.

2013-09-20 19:47:30 EasyXJRider

->Klurik: Może i kiedyś przyjdzie ta moda. Tymczasem ja postanowiłem nie czekać na modę i jak nie miałem, tak nie mam i mieć (raczej) nie będę. I kiedyś ktoś powie: "EasyXJRider- nie miał konta na twarzoksiążce, zanim stało się to modne."

Z resztą, biorąc pod uwagę moje zjeżenie co do wszelakich przejawów społeczności sieciowej, sam fakt prowadzenia przeze mnie bloga nie przestaje mnie samego zadziwiać.

2013-09-19 15:20:55 sniadanie

FB prywatnie? Zaglądam i natychmiast wiem, kto z moich znajomych jest teraz w ubikacji, kto popija kawę, a kto uważa, że jego rybka w akwarium jest ponad inne.
Znam takich, co studiowali 8 lat, a teraz szukają dawcy z wątrobą. :-)

2013-09-19 13:00:12 klurik

2300? Wg moich wyliczeń przez przeszło 6 lat można nie wracać do domu, ale to tylko teoria. Nikt by przecież nie przeżył uderzenia wałkiem po powrocie z tak epickiego szwędactwa.

Któregoś dnia przyjdzie moda na nieposiadanie konta na fb, a ja już będę gotowy ;)
Zdaję sobie sprawę z wagi tego narzędzia w zastosowaniach marketingowych z punktu widzenia sprzedawcy, natomiast odnoszę wrażenie, że nie do końca pojąłem jego znaczenie w zastosowaniu prywatnym.

2013-09-19 11:05:02 sniadanie

A to zazdroszczę, bo ja konto na fb posiadam. Poza tym mam szczęście, że mogę pić piwo w Krakowie, gdzie jest 2300 lokali, z czego ponad 1000 w obrębie Rynku Głównego.
Najlepsze miasto do studiowania, powiadają. :-)

2013-09-16 11:35:59 klurik

@sniadanie
Przeglądałem ostatnio stronę o wyprawie Kraków-Jerozolima i mimo, że treści tego typu lubię, to "polubić" nie mogłem ponieważ konta na fb nie mam.

2013-09-16 10:26:24 sniadanie

klurik ---)> Czy to Ty polubiłeś ostatnio moją stronę na fb. Widząc na Twoim profilu zdjęcie z Woodstock, takie odniosłem wrażenie.

2013-09-13 16:16:19 klurik

@sniadanie
Planowo 6-12.X. Z milionami czy bez.

2013-09-13 15:20:51 sniadanie

klurik ---)> Póki co milionów jeszcze nie mam, ale może w październiku - kto wie? - już będę je posiadał. Którego października wybierasz się do Krakowa?

2013-09-12 17:04:21 klurik

@sniadanie
Miliony, motocykle i kufle w Krakowie. Brzmi interesująco.

2013-09-12 15:35:45 sniadanie

klurik ---)> Jak najdzie Cię ochota stuknąć się w Krakowie kuflem i pogadać o motocyklowaniu, jestem do dyspozycji.

2013-09-12 11:39:56 klurik

@sniadanie
Dwa miliony. Ileż to paliwa by było do motocykla. Właściwie wtedy to już pewnie do motocykli...
Pasuje :)

2013-09-12 10:38:42 sniadanie

klurik ----)> Oto, co proponuję w związku z doznaną krzywdą oraz zawodem: prawnik, sprawa do sądu, dwa miliony odszkodowania, bo Harleye mają się nie wywracać. 10% dla uzyskanej kwoty przelejesz na wskazane przeze mnie konto tytułem opłaty za know how. Oczywiście, możesz przelać 15%. :-)
Pasuje?

2013-09-12 09:21:57 klurik

@EasyXJRider
Dziękuję za dobre słowo.

Z łyżeczką? Nie. Tak tylko rzuciłem nią w stół, zobaczyć co się stanie ;)

2013-09-11 22:39:50 EasyXJRider

I ja w tych okolicach niedawno bawiłem, tyle że samochodowo... I też sobie obiecałem, że jeszcze tam na moto wrócę. W sumie, wystarczy pyknąć 700 kilka kilometrów, i już wdycham to powietrze...
No i bardzo sympatyczny wpis, znowu żeś się do żadnej z opisywanych przeze mnie kategorii nie załapał.
A z tą łyżeczką w brzuchu, to miałeś kogoś konkretnego na myśli?

2013-09-11 18:23:53 klurik

@sniadanie
Owszem, weekend więcej niż udany. Dokarmiłem oczy błękitami i zieleniami, błędnik dowiedział się o zakrętach, a uszy kilka razy się zatkały na szybkich zmianach wysokości.

Cieszę się, że mój wpis popycha czytelników do czegoś innego niż rozpłatania brzucha łyżeczką do herbaty ;)

W początkach października znowu będę bliżej gór, tydzień w Krakowie podczas którego znowu się zgubię, ale niestety tym razem samochodem. Chociaż może znów na chwilkę w góry się uda wyrwać, choćby na jeden krótki dzień.

Wywracają. Wolałbym tego nie oglądać. Dajna wyglądała jak przewrócona żółwica wyrzucona na plażę.

2013-09-11 13:02:17 sniadanie

No i super weekend. Znam te trasy, uwielbiam i nie sądzę, żebym zmienił zdanie.
To Harleye się wywracają? :-) Nie może to być.
Co do okolic Łysej Polany - często tam korkują, zwłaszcza weekendowo.
Podkręciłeś moje plany swoim wpisem i na pewno jesienią jeszcze w tamte rejony zawitam. Po kolory.

  • Dodaj komentarz