Najnowsze komentarze
Z dwojga złego wolę podróżować prz...
Z tymi cenami odniesionymi do Skan...
@dokturpotfur Zakładam, że to spo...
Ach, Woodstock... minęło dziesięć ...
->Klurik: Jakby Ci się chciało, pr...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
Moje linki
<brak wpisów>

01.02.2014 17:23

Urlop z motocyklem w tle: Tureckie warstwy.

Turcja. Kraj o bogatej historii, niezliczonej ilości zabytków, cudów natury, niesamowitych widoków… bla bla bla. Turyści walą tam tłumnie, niemal wysypując się z samolotów, które nieustannie dowożą świeże portfele na plaże nadmorskich kurortów i odbierają te już wydrenowane. Machina działa niezwykle sprawnie, ale czy warto dać się wkręcić w jej tryby?

Popularny kierunek turystyczny to z jednej strony tłumy na plażach i na deptakach, co jednym pasuje, a jeszcze innym nie specjalnie. Z drugiej jednak strony, popularny może oznaczać łatwo dostępny. Taka właśnie jest Alanya. Dostępna, ale pełna turystów, świecidełek, kebabów w kosmicznych cenach1, Turków w klapkach i krótkich spodenkach lansujących się na białych Harley’ach, drogich aut wśród rozsypujących się być może chińskich rupieci. Wszystko to wciśnięte pomiędzy wody Morza Śródziemnego oraz imponujące góry Taurus… Zaraz zaraz, taki kawał drogi a my dopiero w Wodzisławiu?

Wodzisław Śląski z dostępem do morza i palmami…

… to tylko zmyłka. Alanya zdecydowanie nie jest europejska, chociaż próbuje tak wyglądać, ale z całą pewnością dostęp do morza ma. Byliśmy nawet na plaży w ciągu dnia, chociaż butów nie zdejmowałem bez potrzeby2. Widziałem już kiedyś plażę i ta jakoś specjalnie się nie wyróżniała. Po jednej stronie piach, pety i tłumy ludzi, po drugiej stronie woda, inne śmieci i tłumy ludzi. Można pomylić z Bałtykiem, gdyby nie to, że jak jest ciepło to nie ma glonów i woda jest od strony południowej zamiast północnej. Jasnym się stało, że długo tak nie dam rady…

Wynajem motocykla nie był problemem. Wystarczy prawo jazdy i można wybierać wśród szerokiej oferty skuterów, małych enduro, średnich enduro czy turystyków. Harley też się znajdzie, chociaż akurat w środku lata nie polecałbym ze względu na panujące temperatury3. Nie oszukujmy się, że jest motocyklem na wypady w góry po szutrach i kamieniach. Co więcej, trafiły nam się drogi4 na których ciekawe enduro którego dosiadaliśmy również wymiękło5. Mieliśmy okazję dosiadać Falkona od Hondy w Azji Mniejszej, czy też Anatolii, zamiast w Ameryce Południowej, na której rynkach jest zwyczajowo dostępny. W Europie jest to motocykl, którego na drogach nie widziałem (z tego co się orientuję nie był tu nawet oferowany), a trochę szkoda, bo jest to sprzęt relatywnie lekki, wysoko zawieszony i ekonomiczny, co szczególnie w Turcji ma niebagatelne znaczenie6. Honda NX 400 Falkon nadaje się również do jazdy we dwoje pod kątem ilości oferowanego miejsca, mocy na podjazdach i dostępnych skoków zawieszeń. Jeśli ktoś nie ma ochoty szukać na własną rękę wypożyczalni to polecam Martina, miłego Niemca siedzącego w Alanyi, oferującego motocykle w przyzwoitych cenach wraz z niezbędnymi papierami, co w Turcji nie jest zupełnie oczywiste.

Kiedy już motocykl został klepnięty, przyszła pora na kaski, bo dobrze mieć coś na głowie w Turcji i to nie ze względu na możliwość otrzymania mandatu7, ale raczej z uwagi na zawartość którą te garnki zwykliśmy wypychać, a do której niektórzy bywają niezrozumiale mocno przywiązani. Śniadanie w relacji ze swoich wojaży ukierunkowanych na Ziemię Świętą wspominał o zalewie jednośladów z Chin i fascynującym spektaklu odgrywanym na drogach przez kierowców najwyraźniej nie odczuwających najmniejszego dyskomfortu psychicznego podczas łamania wszelkich przepisów ruchu drogowego. No już dobrze, nie łamania, a naginania do swoich potrzeb. To prawie tak jak u nas: ”Ograniczenie do 50 w mieście? Bez przesady, co za baran to wymyślił.” U nich jest podobnie: „Czerwone? No bez przesady, nie będę tu stał kiedy się spieszę i jest taki korek przez tamtych co na czerwonym wjechali”. Klakson i do przodu. „Piesi na pasach? Wystarczy mrugnąć światłami. Jak przyspieszą to może zdążą się przedostać na drugą stronę”.
W ten turecki spektakl trzeba się wczuć. Złapać jego rytm i dać się nieść, żeby nie zostać zadeptanym. Na czerwonym nie należy stać zbyt długo bo wstrzymuje się ruch. Widowisko jest emocjonujące, nie ma chwili nudy i już po chwili zaczynasz krzyczeć, trąbić i gorączkowo lawirować w tej pierwotnej zupie jak Pantofelek przebierający rzęskami w nieustannej walce o utrzymanie pozycji. Właśnie dlatego dobrze jest mieć kask8, którego dobór może nie być sprawą prostą w wypożyczalniach, dlatego też jeśli macie możliwość wrzucenia swoich garnków do bagażu, gorąco polecam takie rozwiązanie.

 
Plaży mówimy (sayo)nara...

 … i udajemy się na poszukiwanie długich spodni. Po przyturlaniu motocykla pod hotel, stwierdziłem, że warto mieć na nogach cokolwiek więcej niż krótkie spodenki, mimo panujących temperatur i właśnie ze względu na panujące temperatury. Nie było to zadanie proste. Nie żeby nie mieli w sklepach. Mają. Wielkie ciucheksy do których wchodzisz i możesz przebierać w fatałaszkach Versace, Gucci i innych, koniecznie ze znanymi nazwami. Zauważyłem, że niektóre metki były nawet bez błędów.

Wejście Turcji do Unii Europejskiej wysadziłoby z siodła znaczną ilość tych sklepów, zarówno mniejszych jak i większych, ale w tej chwili martwiło mnie, że nadal potrzebowałem tanich spodni na szybko i jakoś nikt nie rozumiał, że nie widzę okazji w kupieniu sztanów Hugo Boss w super cenie 100 euro. Oburzające. Mocno już zrezygnowani trafiliśmy do sklepu w którym sprzedawca zaprowadził nas piętro niżej i zostawił samych, na odchodne rzucając: „Wszystko po 10 euro. Wybierajcie.” Żona wybrała spodnie Dolce&Gabbana, ja zadowoliłem się dżinsami Armani9.

Miasto jest do zwiedzenia na szybko z siodła i właściwie oprócz tego, że nigdy się tak wcześniej nie natrąbiłem, to niemal nic specjalnie mnie za dnia w nim nie urzekło. Warto jednak wybrać się przed zachodem słońca na górę na której znajduje się Alanya Kalesi. Widoki przednie a i sam dojazd wiodący wąskimi uliczkami pnącymi się pod strome zbocze jest interesujący. W nocy, kiedy piekielny żar przygasa do temperatur zbliżonych do zwykłego żaru, na ulicach wszystko się zmienia. Tysiące świateł zmieniają uliczki jeśli nie w Las Vegas, to przynajmniej w coś na kształt Reno lub Atlantic City.

Przyznaję. Poniosło mnie.

Tuż za miastem jest rzeka Dim. Tak narysowano na mapie. Rzeki już tak mają, że jak się wzdłuż nich poruszamy, to wcześniej czy później trafiamy w góry, a w razie gorąca jest się jak ochłodzić. Urozmaicają krajobraz, co w moim odczuciu nie pozostaje bez znaczenia.

Jak widać jest gdzie pohasać czymś nieszosowym.
Asfaltu za wiele nie mają. Krzaków, kamieni i spalonej słońcem ziemi pod dostatkiem.

Przejażdżka w górę rzeki Dim dostarczyła nam przyjemnych dla oka widoków, a w okolicy zalewu utworzonego po wybudowaniu tamy jest sporo restauracji nastawionych na turystów.

W okolicy widać było, że tama została oddana do użytku stosunkowo niedawno (o ile pamięć mnie nie zawodzi było to na 4 lata przed naszą wizytą). Droga wijąca się przy samej krawędzi osypującego się zbocza była pełna szczelin, a w największą było można spokojnie wsadzić rękę. Mając w pamięci wcześniej widziane drogi które przestały nimi być po przegranej walce z naturą, na wszelki wypadek trzymaliśmy się między szczelinami a górą, uznając, że to chyba lepsze niż znajdowanie się między szczelinami a wodą.

Turcja jak najbardziej nadaje się na urlopowy wypad z akcentem motocyklowym. Kraj jest warty zobaczenia, a szczególnie warto zwrócić uwagę na warstwy. W Alanyi pierwsza warstwa to drogo wyglądające hotele przy samej plaży. Tuż przy nich drogie restauracje i sklepy. Gdyby z całości obrazu wyciąć tylko to i dodać ceny paliw przekraczające 8 złotych za litr i te nieszczęsne kebaby po 25 euro, można by odnieść wrażenie, że jest to kraj niemal skandynawski. Za miastem jednak, widać, że Turcja ma więcej warstw. Zakurzone wioski ledwie kilka kilometrów od miasta są pełne rozsypujących się wraków, które toczą się jeszcze z przyzwyczajenia10 i żłopią chciwie paliwo przemycane z pobliskiej Syrii. To jest ta druga warstwa, a może nawet dziesiąta, której w folderze z biura podróży nie zobaczysz.

Warstwy to jednak urozmaicenie, na które warto zwrócić uwagę, by po powrocie do domu dostrzec i docenić różnicę.

 

Po więcej historii z różnych miejsc zapraszam na kaskiemwmur.pl 

 

 

1) Widziałem za 25 euro. Powaga.

2) Jak ktoś lubi bąble na stopach to proszę bardzo.

3) Doświadczyliśmy temperatur przekraczających 40 stopni w cieniu. To nie są najlepsze warunki dla motocykli chłodzonych powietrzem, a z pewnością są to dramatycznie złe warunki dla nóg motocyklisty znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie silników tychże motocykli.

4) Na mapie droga. Nie wymagajmy żeby każde pomniejsze osunięcie zbocza oznaczać na mapie.

5) A może to ja wymiękłem?

6) Po przeliczeniu ceny za litr paliwa na złotówki i otrzymaniu wyniku w przedziale 8-9 złotych, natychmiast przestałem przeliczać.

7) Podobno nawet mogą się przyczepić do turystów bez kasku, chociaż nie jestem w pełni przekonany czy byłby z tego mandat. Z pewnością nie obraziliby się na euro.

8) A jeszcze lepiej na głowie.

9) Obciachowe metki odpruliśmy szybko. Spodnie służą mi już 3 lata jako domowe.

10) Żadna mechanika nie jest w stanie tego wyjaśnić. To musi być przyzwyczajenie.

 

Komentarze : 2
2014-02-04 09:20:06 klurik

Z dwojga złego wolę podróżować przy +40C niż -10C ;)
To co widziałem w Norwegii, pod kątem krajobrazów, tego jak bezpiecznie się czułem na drodze i z kilku innych względów, podobało mi się bardziej. Turcję warto zobaczyć. Jednym się spodoba, innym nie, ale odpuszczać jej całkowicie chyba bym nie chciał, szczególnie, że widziałem tak mały skrawek.

2014-02-01 22:27:32 EasyXJRider

Z tymi cenami odniesionymi do Skandynawii, to nie prawda. Zarówno paliwo, jak i kebaby są tam tańsze! Do tego ucywilizowany ruch drogowy, świetna nawierzchnia i brak morderczych upałów (te niemordercze występują) sprawiają, że z motocyklowego punktu widzenia, po cholerę pchać się do Turcji?

  • Dodaj komentarz